Jędrzej Śniadecki (1768 - 1838)
Jędrzej Śniadecki, nazywany ojcem polskiej chemii - jest najwybitniejszym polskim chemikiem początków XIX wieku, twórcą polskiej terminologii chemicznej, jednym z pierwszych wykładowców chemii w języku polskim oraz autorem Początków chemii – pierwszego napisanego w języku polskim akademickiego podręcznika chemii. Początki chemii opublikowane w 1800 roku służyły kolejnym pokoleniem studentów jeszcze przez blisko pół wieku. Polska terminologia chemiczna zaproponowana przez Śniadeckiego zachowała się do dzisiaj w niespotykanych w innych językach nazwach takich pierwiastków, jak wodór, węgiel, krzem, siarka, i czasem jeszcze używany kwasoród na określenie tlenu.
Fundamentalnym wkładem Jędrzeja Śniadeckiego do nauki europejskiej jest wyprzedzające epokę, tłumaczone na język niemiecki i francuski, dwutomowe dzieło pt. Teoria Jestestw Organicznych. Monografia ta, wydana drukiem w 1804 roku, była pierwszą w naukach biologicznych próbą sformułowania uniwersalnej teorii fenomenu życia na podstawie współczesnych osiągnięć fizyki i chemii. Śniadecki po raz pierwszy stwierdza, że podstawowe cechy odróżniające organizm żywy od materii nieożywionej, to: przemiana materii i wymiana materii między organizmem a środowiskiem zewnętrznym. Hermann Helmholtz, żyjący w XIX wieku niemiecki lekarz i fizjolog, powiedział, że Teoria Jestestw jest „pierwszą naukową teorią fizjologiczną medycyny”. Współcześnie wielu uważa, że Śniadecki „stworzył teorię życia, której zasadnicze tezy nie straciły swej aktualności do dnia dzisiejszego” i nazywa go prekursorem biochemii i biofizyki.
Cała działalność Jędrzeja Śniadeckiego, najwybitniejszego myśliciela polskiego oświecenia, przepojona była miłością do Ojczyzny.
Jędrzej Śniadecki uważał chemię za jedną z najważniejszych nauk, „za ogólny klucz nie tylko do wszystkich kunsztów, ale i do wszystkich niemal umiejętności fizycznych służący”. „Nie masz prawie kunsztu i jakiejkolwiek wiadomości praktycznej, których by chemia światłem swoim nie objaśniała, tak że sprawiedliwie matką kunsztów z dawna nazywaną była, a w czasach naszych, kiedy sama tak wielkie ku wydoskonaleniu swojemu poczyniła kroki, najszczęśliwiej się do wydoskonalenia wielu pięknych sztuk przyłożyła. Sztuka farbiarska, sztuka bielenia płócien, garbowania w krótkim czasie i doskonale skór, robienia i oczyszczania saletry i prochu, sztuka wytapiania i wyrabiania metalów (…), farmacyja, sztuka lekarska”.
Gdy Śniadecki obejmował katedrę chemii w Wilnie, nauka ta praktycznie jeszcze w Polsce nie istniała. Wprawdzie chemia była już od kilkunastu lat wykładana w Krakowie i Wilnie, ale w oparciu o pochodzącą z XVII wieku teorię flogistonu, wywodzącą się z wcześniejszych koncepcji alchemicznych. Wyjaśniała ona mechanizm reakcji spalania. Jej twórcą był niemiecki chemik i fizyk Georg E. Stahl, który twierdził, że czynnikiem odpowiedzialnym za palenie jest flogiston (gr. φλογιστός; phlogistós; palny), czyli materialna cząstka znajdująca się w materiałach palnych, takich jak na przykład drewno. Szczególnie dużo flogistonu miały zawierać także siarka, fosfor, węgiel i wodór. Flogiston miał być także obecny w niektórych metalach. Tak więc, zgodnie z tą teorią, ciała, które posiadały flogiston paliły się, a metale rdzewiały. Ciała pozbawione flogistonu nie spalały się, a metale jak na przykład metale szlachetne nie rdzewiały. Spalając się, ciała wydzielały flogiston, który był pochłaniany przez powietrze, jakkolwiek zakładano również istnienie innych poza powietrzem substancji, mających zdolność pochłaniania flogistonu. Można tu przywołać, zachodzącą bez udziału powietrza reakcję „zamiany” rudy w metal. Proces ten polega na prażeniu rudy w obecności węgla, co prowadzi do otrzymania płynnego metalu. Metoda ta jakkolwiek znana już w epoce brązu czekała na swój naukowy opis około 4000 lat, kiedy to ogłoszono teorię flogistonu. Tak więc, jeśli zmiesza się węgiel, posiadający flogiston z rudą żelaza, to w czasie prażenia flogiston przejdzie z węgla do rudy i ta ulegnie przemianie w żelazo. A zatem żelazo, czy jakikolwiek inny metal otrzymywany z rudy, to nic innego jak ruda połączona z flogistonem. W procesie tym nie może uczestniczyć powietrze, bo pochłonęłoby ono cały flogiston uwalniany z węgla i ruda nie mogłaby „zamienić” się w metal.
Ogłoszona w 1697 roku teoria flogistonu w prosty sposób tłumaczyła mechanizm wszystkich znanych ówcześnie odwracalnych procesów utleniania i redukcji. „(...) była pierwszą systematyczną teorią procesów utleniania. Ujmowała je w jedną całość, jakkolwiek nie tłumaczyła należycie ich istoty. Tego tłumaczenia nie mogła ona podać z tego powodu, że nie uwzględniała stosunków wagowych, nie znała jeszcze tlenu, głównego czynnika tych procesów, nie istniała podówczas chemia materii gazowych” - czytamy w artykule profesora Stanisława Jóźkiewicza pt.: „Rehabilitacja flogistonu” opublikowanym na łamach czasopisma „Wszechświat” w 1951 roku. Profesor Jóźkiewicz zwraca też uwagę, że trwający jedno stulecie okres flogistonu obfitował we wspaniałe postacie uczonych, a flogiston stał się hipotezą roboczą, która przyświecała badaniom doświadczalnym tej miary naukowców co: Andreas Marggraf – pionier chemii analitycznej, Joseph Black – odkrywca dwutlenku węgla i magnezu, Carl Scheele – ojciec chemii organicznej oraz Henry Cavendish, który między innymi oznaczył skład powietrza, wody i kwasu azotowego. Wymienić należy tu jeszcze taką sławę chemiczną epoki jak Joseph Priestley. 1 sierpnia 1774 roku – data, która współcześnie nazywana jest datą przełomową w historii chemii – Priestley, ogrzewając tlenek rtęci otrzymał gaz, który Antoine Lavoisier nazwał później tlenem. Okazało się, że uzyskany przez niego gaz podtrzymuje płomień świecy i pozwala na utrzymanie myszy przy życiu. Na tej podstawie odkryty przez siebie gaz Priestley nazwał „powietrzem pozbawionym flogistonu”, co zgadzało się z ówczesnym poglądem, że powietrze zawierające flogiston jest niezdatne do podtrzymywania życia. Priestley stwierdził, że odkryte przez niego nowe powietrze jest „pięć lub sześć razy lepsze do oddychania, palenia, i moim zdaniem do każdego innego celu niż zwykłe powietrze”. Będąc w Paryżu zaprezentował swój eksperyment Lavoisierowi. Antoine Lavoisier docenił wagę odkrycia, ale proponował inną niż Priestley interpretację zaobserwowanego zjawiska. Uważał on mianowicie, eksperymenty Priestley’a dowodzą, iż powietrze nie jest prostą substancją, tylko mieszaniną gazów, a odkryty przez niego gaz – odwrotnie – nie stanowi mieszaniny, tylko jest prostą substancją. Lavoisier nie przekonał Priestley’a. Obaj panowie pozostali przy swoich zdaniach.
Pod wpływem tego spotkania Lavoisier przeprowadził szereg eksperymentów, które wykazały, że palenie się ciał lub przechodzenie żelaza w rdzę polega na ich łączeniu się z – będącym pierwiastkiem – tlenem, a nie na tym, że z palącego się ciała uchodzi flogiston. W 1777 roku Antoine Lavoisier ogłosił teorię, która położyła kres teorii flogistonu. Ustalił też, że pierwiastkami chemicznymi są siarka, fosfor i przede wszystkim metale, które do tego czasu traktowano jak substancje złożone. Zdołał wykazać, że pierwiastkami chemicznymi są również takie gazy, jak wodór i azot. Sformułował prawo zachowania masy. Wszystkie eksperymenty przeprowadzał bardzo starannie, w sposób ilościowy (odczynniki odważał z dokładnością do 1%). Lucjan Chrzęściewski w artykule pt.: „Jędrzej Śniadecki. Życie i dzieło” opublikowanym w XXI tomie Prac Monograficznych Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie z 1978 roku zwraca uwagę, że Lavoisier był tym, który jako pierwszy położył nacisk na „lekceważone dotychczas w chemii miarę i wagę”. Dzięki temu, że Lavoisier ustalił, które ze znanych wówczas substancji są pierwiastkami można było nazywać substancje złożone (związki chemiczne) tak, ażeby ich nazwa jednoznacznie określała ich skład chemiczny. Do tego bowiem czasu nazwy rozmaitych substancji chemicznych nie określały ich składu chemicznego, „były efektowne, ale nie pozwalały się domyślać jakiegokolwiek głębszego porządku”. Na przykład aurypigment jest krystalicznym związkiem arsenu i siarki, ale nazwę utworzono od łacińskiego terminu: auripigmentum, gdzie aurum oznacza – złoto, a pigmentum – barwnik, pigment. Nazwa ta bardzo dobrze informuje nas o złocistożółtym zabarwieniu minerału, ale nie informuje nas, że jest to trisiarczek diarsenu. Wojowniczy etiop to po prostu tlenek żelaza. Toteż rok po ogłoszeniu teorii o nieistnieniu flogistonu Lavoisier rozpoczął prace nad uporządkowaniem i opracowaniem nazw chemicznych wszystkich znanych wówczas związków i pierwiastków.
Jędrzejowi Śniadeckiemu przypadło więc żyć, dorastać i kształcić się czasie, kiedy w nauce kończyła się epoka alchemii, a chemia stawała się dyscypliną ścisłą. Był zafascynowany osiągnięciami i teoriami francuskiego chemika. „Śniadecki przyjechał do Wilna całkowicie przesiąknięty pojęciami «chemii francuskiej», jak wtenczas nazywano poglądy Lavoisiera” – pisze Bolesław Skarżyński.
Przed Śniadeckim wileńską katedrą chemii kierował Giuseppe Sartoris, z wykształcenia lekarz, członek Królewskiej Akademii w Turynie. Wykładał chemię farmaceutyczną dla studentów medycyny. Wykłady prowadził po łacinie. Przekazywana przez Sartorisa wiedza chemiczna oparta była o teorię flogistonu. W programie wykładów Sartorisa ogłoszonym drukiem w 1785 roku czytamy: „wykładać będzie o naturze i własnościach flogistu, ognia i ciepła naturalnego (...)”.
Wykłady Śniadeckiego od początku prowadzone były po polsku i dotyczyły „nowej chemii” Lavoisiera, nowego systemu opartego na tlenowej teorii budowy materii, gdzie nie było miejsca na flogiston. Był to nowoczesny, ilościowy opis substancji chemicznych oraz ich przemian. W programie wykładów Śniadeckiego, ogłoszonym drukiem w 1797 roku, czytamy: „A naprzód (...) namieniwszy cokolwiek o początku, wzroście i teraźniejszym stanie chemii – przystąpi do ścisłej uwagi Jej objektu i natury, definicye dotąd od autorów podane roztrząśnie i na ich miejsce swoją własną ustanowi i wyjaśni (...), przechodząc do ciał ułożonych, zacznie od powietrza, potem o wodzie obszernie pomówi, w trojakim ją stanie uważać będzie i pokaże, iż się na gaz oxygen i hydrogen rozłożyć i z składu tych dwóch znowu powstać może. Co odbywszy, traktować będzie o paleniu się i ogniu, naukę Stahla o flogistonie wytłumaczy, i jak rozumie, nieochybnie zbije. Pokaże przytem, jak i oddychanie zwierząt podobne jest zupełnie paleniu się ciał i jak stanowi najistotniejsze ciepła zwierzęcego źródło”.
Warto w tym miejscu przypomnieć anegdotę o rozmowie Śniadeckiego z cesarzem Napoleonem Bonaparte latem 1812 roku w Wilnie. Cesarz, zwiedzając uniwersytecką pracownię chemiczną, zapytał z ironią: I jakaż to chemia jest tu wykładana? Taka sama, jak w Paryżu, Sire – odpowiedział Śniadecki.
Śniadecki miał bardzo duży autorytet na uniwersytecie. Jego wykłady „przez wiele lat stanowiły niemal sensację na Wileńszczyźnie. Z odległych od Wilna miejscowości zjeżdżali się ziemianie, by posłuchać pięknego, chociaż często niezrozumiałego dla nich wykładu, i przypatrzyć się arcyciekawym eksperymentom chemicznym” – pisze Włodzimierz Hubicki, jeden z pierwszych organizatorów Wydziału Chemii na Uniwersytecie Marii Skłodowskiej-Curie w powojennym Lublinie. Na wykłady Śniadeckiego z chemii przychodziły również damy z wileńskiej elity towarzyskiej. Profesor Halina Lichocka z Instytutu Historii Nauki PAN zwraca uwagę, że w tamtym czasie „stała się chemia królową salonów (...). Wielu polskich arystokratów, nie wyłączając samego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, miało w swoich rezydencjach prywatne laboratoria chemiczne”. Z pewnością wielu uległo modzie, ale wielu naprawdę rozbudziło w sobie pasję naukową. Wśród tych ostatnich jest na przykład hrabia Aleksander Chodkiewicz, którego działania bardzo się do rozwoju chemii przyczyniły. Na wykłady z chemii prowadzone przez Jędrzeja Śniadeckiego przychodzili także... poeci, wśród nich przyszły wieszcz narodowy Adam Mickiewicz. Poeta upamiętnił Jędrzeja Śniadeckiego i wykładaną przez niego chemię na Uniwersytecie Wileńskim 5-zwrotkowym wierszem pt.: „Cztery toasty pewnego chemika na cześć istot promienistych”.
Śniadecki wiedział jednak, że same wykłady to za mało. Mówił o tym następującymi słowy: „wielu najgorliwszych uczniów albo nie mając znajomości zagranicznych języków, albo pozbawieni sposobu sprowadzenia dzieł obcych muszą na samych tylko ustnych przestawać tłumaczeniach i na własną spuszczać się pamięć, stygło w gorliwości swojej”. Pragnąc więc żeby studenci i wszystkie chemią zainteresowane osoby nie musiały „na samych tylko ustnych przestawać tłumaczeniach i na własną spuszczać się pamięć” podjął Jędrzej Śniadecki odważną decyzję i napisał pierwszy akademicki podręcznik chemii w języku polskim. Decyzja była odważna, ponieważ nie istniało jeszcze polskie nazewnictwo chemiczne. Antoine Lavoisier, pracując nad nomenklaturą chemiczną, wykorzystał nazwy z języka łacińskiego, które stosunkowo łatwo można było wprowadzić do romańskiego języka francuskiego. Język polski ma jednak zupełnie inną strukturę niż francuski. We wstępie do pierwszego wydania podręcznika Śniadecki pisze: „A że pierwszy w języku ojczystym umiejętność tę pisać przedsięwziąłem, że chemia dotychczas mało pomiędzy nami znana i pielęgnowana była, a zatem cały układ właściwych jej wyrazów mowie naszej obcym dotąd był i niezwyczajnym, łatwiej jest zrozumieć z jakimi trudnościami walczyć na samym wstępie musiałem. Trzeba było cały słownik chemiczny na nowo tworzyć, stosując się z jednej strony do geniusza języka, z drugiej mając jak najściślejszy wzgląd na naturę rzeczy, która nowe wyrazy oznaczać miały”. Śniadecki w pracy nad polskim nazewnictwem chemicznym korzystał z dorobku Ludwika Platera, najstarszego syna ostatniego podkanclerzego litewskiego – Kazimierza Konstantego Platera i Izabelli z domu Borch.
Ludwik Plater brał udział w powstaniu kościuszkowskim, jako adiutant generała Karola Sierakowskiego. Po bitwie pod Maciejowicami osiadł w swoim majątku i tam podjął próbę utworzenia polskiej terminologii chemicznej. Ludwik Śniadecki pisze o tym we wstępie do I wydania podręcznika. „Najpierwszy układ terminologii chemicznej w naszym języku był dziełem W. J. Pana Ludwika Platera, Podkanclerzyca Litewskiego, który mi takowy owoc pracy swojej łaskawie komunikował, i z którego bardzo wiele terminów zatrzymałem, niektóre stosownie do własnego zdania odmieniwszy”.
Podręcznik Śniadeckiego pt.: „Początki chemii stosownie do teraźniejszego tej umiejętności stanu, dla pożytku uczniów i słuchaczy ułożone i na wzór lekcyi akademickich służyć mające” ukazał się w Wilnie w 1800 roku. Dzieło składało się z dwóch tomów i słownika chemicznego. Całość liczyła 765 stron. Drugie wydanie ukazało się w roku 1807. Początki chemii (dzisiaj powiedzielibyśmy Podstawy chemii) były w Polsce najważniejszym podręcznikiem chemii przez pięćdziesiąt lat.
Gdy Śniadecki obejmuje katedrę chemii w Wilnie nauka ta w Polsce praktycznie nie istnieje. Jest rok 1797. Po 19 latach od tego momentu wychodzi trzecie już, poszerzone i unowocześnione wydanie „Początków chemii”. Jest rok 1816. Przez te lata chemia stała się w Polsce nauką popularną i cenioną. Wzrasta liczba jej adeptów, rośnie polskie piśmiennictwo naukowe z tej dziedziny. Wspomniany już wcześniej hrabia Aleksander Chodkiewicz pracuje nad liczącym 7 tomów opracowaniem pt.: „Chemia”. W Warszawie powstaje Uniwersytet, gdzie działają Adam Kitajewski – chemik i lekarz oraz Józef Celiński – chemik i farmaceuta. W Krakowie są to Józef Markowski, lekarz, profesor chemii i mineralogii oraz Józef Sawiczewski – farmaceuta, jeden z pionierów przemysłów farmaceutycznego i chemicznego Polsce. W 1819 roku profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wspomniany wyżej Józef Celiński zostaje wyróżniony honorowym doktoratem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Chemia nauczana i wykładana przez wymienionych profesorów jest chemią ilościową, nowoczesną, o flogistonie nikt nawet nie myśli.
„Prawdziwa epoka upowszechnienia u nas chemii na zasadach Lavoisiera opartej poczyna się istotnie od utworzenia jej katedry na Uniwersytecie Wileńskim, Śniadecki naówczas jak drugi Prometeusz przyniósł naszej krainie naukę nową i jej ważność ukazał. Pismo jego zajęło wszystkich umysły i nową ścieżkę do światła ukazało się Polakom” – pisał w 1816 roku hrabia Aleksander Chodkiewicz.
Główną zasługą Jędrzeja Śniadeckiego jest odrodzenie się chemii na ziemi polskiej. Śniadecki dokonał tego jak gdyby podwójnie – twierdzi profesor Sarnecka-Keller – raz przez wprowadzenie do niej rewolucyjnych poglądów Lavoisiera, a drugi przez ujęcie jej w ramy języka ojczystego.
Zasługą Śniadeckiego jest także wykształcenie licznego grona znakomitych uczonych. Wśród najwybitniejszych jest Ignacy Domeyko – człowiek niezwykle zasłużony dla Ameryki Południowej, organizator nauki chilijskiej; profesor i rektor Uniwersytetu w Santiago de Chile, wykładowca chemii, fizyki, metalurgii i mineralogii, badacz złóż naturalnych Ameryki Południowej. Do uczniów i wychowanków Jędrzeja Śniadeckiego należy również Michał Oczapowski – agronom, pionier nauk rolniczych w Polsce, twórca stacji doświadczalnej uprawy roślin w Warszawie. Była to wówczas druga tego typu placówka w Europie (pierwszą była stacja Rothemstead w Harpenden w Anglii). W pracowni Śniadeckiego powstała też pierwsza w polskiej uczelni praca doktorska z chemii. Była to „Rozprawa o gazie wodorodnym siarczystym przez Jana Fryderyka Wolfganga czytana dnia 15 marca MDCCCVII roku”. Jan Wolfgang – farmaceuta i botanik – w latach 1810-1831 był profesorem farmacji Uniwersytetu Wileńskiego. Był także redaktorem pierwszego polskiego pisma farmaceutycznego „Pamiętnik Farmaceutyczny Wileński”.
Wart wspomnienia jest również fakt, że Śniadecki wyizolował z rudy platyny nowy pierwiastek, który nazwał „westem” na cześć niedawno odkrytej planetoidy Vesty. Swoje odkrycie Śniadecki opublikował w 1808 roku w pracy pt.: „Rozprawa o nowym metalu w surowej platynie odkrytym”. Zgodnie z panującym wówczas zwyczajem wyniki badań Jędrzeja Śniadeckiego zostały przesłane celem weryfikacji do Instytutu Narodowego w Paryżu (pod taką nazwą funkcjonowała w okresie Cesarstwa francuska Akademia Nauk). Opinia chemików francuskich była negatywna – westu w platynie nie znaleźli. Jednak opisane przez Śniadeckiego właściwości westu są niemal identyczne z rutenem, pierwiastkiem chemicznym o liczbie atomowej 44, wyodrębnionym czterdzieści lat później z rudy platyny przez Karla Clausa, rosyjskiego chemika, farmaceutę i botanika, profesora uniwersytetu w Kazaniu i w Dorpacie. Najprawdopodobniej więc west Śniadeckiego i ruten Clausa są tymi samymi pierwiastkami. Dzisiaj wiadomo, że nie każda platyna posiada domieszki rutenu. Najprawdopodobniej było więc tak, że chemicy francuscy badali inną platynę niż ta, którą badał Śniadecki. W platynie pochodzącej z Ameryki Południowej ruten występuje rzadko, natomiast zawsze jest obecny w platynie pochodzącej z Syberii. Dyskusje i debaty dotyczące westu-rutenu trwają do dziś i problem do dziś nie jest rozstrzygnięty. Rozwiązanie sporu mogłoby przynieść ponowne zbadanie tego samego kawałka rudy platynowej, który był badany przez Śniadeckiego. Ale dziś jest to już niemożliwe.
Jędrzej Śniadecki z wykształcenia był lekarzem. Był współzałożycielem Towarzystwa Lekarskiego Wileńskiego i wydawcą czasopisma naukowego o nazwie „Dziennik Chirurgii i Farmacji”. Jest także autorem jednej z pierwszych w światowej literaturze medycznej publikacji, dotykającej problemu reanimacji pt. „O przypadkach pozornej śmierci i o sposobach przywracania tak odumarłych osób do życia”.
Jako lekarz Śniadecki zwracał uwagę na związek między aktywnością umysłową i fizyczną, przywiązując dużą wagę do tej ostatniej. W 1805 roku opublikował 3–tomową rozprawę pt. „O fizycznym wychowaniu dzieci”. Przedstawione tu poglądy – mimo upływu ponad 200 lat od wydania rozprawy – nadal inspirują lekarzy i pedagogów.
Jędrzej Śniadecki jako pierwszy opisał metodę leczenia krzywicy u dzieci za pomocą zażywania „kąpieli słonecznych”. We wspomnianej wyżej rozprawie pisał: „należy je (dzieci) przynajmniej nosić lub wozić w wolnym powietrzu zwłaszcza na słońcu, którego bezpośrednie działanie na ciało nasze do najskuteczniejszych sposobów zapobieżenia tej chorobie i jej wyleczenia policzyć należy”. Terapia i zapobieganie krzywicy za pomocą promieni słonecznych propagowane przez Śniadeckiego na trwałe zapisały się na kartach historii medycyny. Krzywica jest spowodowana niedoborem witamin D w organizmie człowieka. Słońce natomiast jest źródłem promieni ultrafioletowych, które powodują powstanie tych witamin z obecnego w naszej skórze cholesterolu. Jeżeli uświadomimy sobie, że pierwsze odkrycia dotyczące struktury witamin i prowitamin D i ich biologicznej roli oraz struktury i biochemii cholesterolu pochodzą z XX wieku, to konstatacja że Jędrzej Śniadecki miał dar obserwacji, umiejętność logicznego, precyzyjnego rozumowania i genialną wręcz intuicję jest nad wyraz oczywista.
Śniadecki cieszył się również uznaniem jako lekarz praktyk. W danych źródłowych są informacje, że był wzywany do pacjenta nawet do Warszawy. „(…) gdy namiestnik Zajączek ciężko zaniemógł w Warszawie, prosił Śniadeckiego (…) aby mu swej łaski nie odmówił i raczył przyjechać poratować go. Śniadecki prośbom nie odmówił i do Warszawy pojechał” – pisał w 1905 roku Adam Wrzosek, polski lekarz patolog i historyk medycyny, od 1910 roku związany z Uniwersytetem Jagiellońskim, gdzie wykładał historię medycyny.
Jędrzej Śniadecki był również publicystą. Jego kryptonimy i pseudonimy to: Filozoficzny Próżniak Wileński; J.Ś.; Sotwaros; Szlachcic na łopacie; Uważnicki Bogumił, szlachcic oszmiański; Włóczęga Guliwer. Swoje satyryczno-polemiczne artykuły drukował głównie na łamach tygodnika „Wiadomości Brukowe”, pierwszego polskiego czasopisma satyrycznego.
Tygodnik był organem prasowym Towarzystwa Szubrawców, które miało na celu „wyświecać szpetność tych przywar i nałogów, które z natury swojej nie mogą być prawem powściąganymi są jednak dla społeczeństwa bardzo szkodliwe, a u nas z dawna pospolite. Do nałogów tych należą: używanie nałogowe mocnych napojów, gra w karty, pieniactwo, chlubienie się tytułami ojców, fałszywe mniemanie, jakoby można być obywatelem światłym, nie zajmując się nigdy w życiu ksiąg czytaniem”. Do Towarzystwa Szubrawców – jak czytamy w materiałach źródłowych – należały „najinteligentniejsze i najwybitniejsze siły całego Wilna”. Z jakiego powodu towarzystwo wileńskie nazwało się Towarzystwem Szubrawców nie wiadomo. W niektórych źródłach znajdujemy informacje, że słowem „szubrawiec” nazywano ówcześnie literata niskiej rangi, a nie tak jak dzisiaj – osobę podłą i nikczemną. Inni jeszcze przytaczają żartobliwą rymowankę: „z ukosa, czy z oblicza, od okna, od sieni, Szubrawiec jest vir verus ani się odmieni. Versus vir – czyli prawdziwy mąż („Z tego, powiem ci, wietrznika wyrobił się, jak widzę, prawdziwy mąż, verus vir. Sąd o rzeczach ma wytrawny, samopoznanie także – zasady zdrowe...”. Bolesław Prus. „Powracająca fala”).
W „Kwartalniku litewskim” z roku 1910 czytamy: „Jędrzej Śniadecki był niezmordowany. Profesor, wykładający dwa ważne przedmioty: chemię i farmację, lekarz z wielką praktyką, uczony, piszący liczne rozprawy z zakresu swej specjalności (...), miał dość czasu, aby podpatrywać (…) rozmaite sceny i opisywać je zjadliwie w «Wiadomościach». Śniadecki (...) miał doskonały styl, wiele dowcipu i humoru, przeto był felietonistą, jakiego podobno i dziś nie posiada dziennikarstwo nasze. W każdym razie uważanym być powinien za ojca felietonu społecznego u nas (...)”.
Międzynarodową sławę przyniosła Śniadeckiemu – tłumaczona na wiele języków obcych – rozprawa pt.: „Teoria jestestw organicznych”, wydana w dwóch tomach – I tom w roku 1804, tom II w roku 1811. Śniadecki podjął tu próbę odpowiedzi na fundamentalne pytanie: czym jest życie? Słysząc to pytanie myślimy i odpowiadamy, że życie organizuje naszą aktywność, bo przecież tylko bycie żywym warunkuje możliwość podejmowania jakichkolwiek działań i decyzji. Czasem dodajemy, że przecież doświadczamy siebie jako istot żywych. Jednak pytanie „czym tak naprawdę jest życie?” ciągle pozostaje bez odpowiedzi. O tym, że pytanie jest trudne pisał sam Śniadecki. „Dwa zatem fenomena ożywionemu światu właściwe, to jest organizacja i życie. Mamy ich w nas samych, mamy w tysięcznych otaczających nas jestestwach przykłady. Obydwa lepiej się czuć, niźli opisać dają”.
Śniadecki jako pierwszy na świecie naukowiec zaprezentował tezę, że organizmy żywe od materii nieożywionej odróżniają dwie cechy: przemiana materii w organizmach żywych i jej wymiana między organizmem i otoczeniem (środowiskiem). Śniadecki postulował również identyczność składu chemicznego istot żywych i materii nieożywionej, z czego wynika fundamentalna zasada, iż przemianami materii w organizmach żywych rządzą te same prawa chemii i fizyki, które rządzą przemianami materii nieożywionej. Krystyna Kowalska z Polskiej Akademii Nauk w Warszawie – zajmująca się historią zoologii – w 1983 roku pisała, iż dzieło Śniadeckiego było „pierwszą w naukach biologicznych próbą wysnucia ogólnobiologicznej teorii na podstawie osiągnięć fizyki i chemii. Myślą przewodnią była jedność świata organicznego i nieorganicznego, powstałych z tej samej materii, wykazującej coraz większy stopień organizacji w miarę postępu na szczeblach «drabiny jestestw». Można więc Śniadeckiego uważać za prekursora biochemii i biofizyki”.
Podczas mszy pogrzebowej Jędrzeja Śniadeckiego w kościele św. Jana w Wilnie pożegnalną mowę wygłosił ksiądz Ludwik Gabriel Trynkowski. Padły słowa:
„Rozum i wola wznoszą człowieka nad wszystkie twory.
Rozumem i wolą wznosi się człowiek nad siebie.
Bez rozumu – byłby i bywa ślepym; bez woli – niedołężnym, nikczemnym.
Rozumem rozszerza okrąg swojego światła, wolą za światłem idzie.
Rozumem i wolą staje się mądrym i cnotliwym, staje się – człowiekiem.
Chcemy powziąć Jędrzeja Śniadeckiego obraz?
W dwóch słowach cały rys jego wierny: rozum i wola”.
Biografia
Jędrzej Śniadecki urodził się 30 listopada 1768 w Rydlewie koło Żnina (stolica Pałuk, obecnie województwo pomorsko-kujawskie). Rodzice - Andrzej i Franciszka (nazwisko rodowe Giszczyńska) należeli do szanowanych obywateli Żnina. Ojciec był absolwentem Akademii Lubrańskiego (łac. Collegium Lubranscianum), uczelni wyższej, założonej w Poznaniu przez biskupa poznańskiego Jana Lubrańskiego. Andrzej Śniadecki, piwowar i właściciel piętnastomorgowego gospodarstwa, należał do wpływowych mieszczan żnińskich. Matka zajmowała się domem i wychowaniem dzieci. Jędrzej był czwartym, najmłodszym dzieckiem Andrzeja i Franciszki. Miał trzech braci. Najstarszy – Franciszek – zmarł w młodym wieku. Jan był znanym i wybitnym matematykiem i astronomem, a Józef objął po rodzicach majątek ziemski. Na marginesie można dodać, że Jan Śniadecki był pomysłodawcą zbudowania obserwatorium astronomicznego na terenie Ogrodu Botanicznego w Krakowie. Ponadto już w grudniu 1783 roku, a więc zaledwie pół roku od słynnego eksperymentu braci Montgolfier w Annonay, Jan Śniadecki, Jan Jaśkiewicz (profesor Katedry Chemii i Historii Naturalnej w Szkole Głównej Koronnej, od 1783 roku lekarz nadworny Stanisława Augusta Poniatowskiego), Jan Szaster (pierwszy w Polsce profesor farmacji) i Franciszek Szeidt (fizyk, profesor Katedry Chemii i Historii Naturalnej Szkoły Głównej Koronnej, później profesor Liceum Krzemienieckiego), rozpoczęli na dziedzińcu Kolegium Fizycznego Akademii Krakowskiej przygotowania do wypuszczenia balonu cieplnego na ogrzane powietrze. Łącznie przeprowadzono pięć eksperymentów naukowych z balonem. Najbardziej udane doświadczenie datowane jest na 1 kwietnia 1784 roku, kiedy balon wypuszczony z terenu Ogrodu Botanicznego w ciągu pierwszych 27 sekund osiągnął wysokość 30 metrów, po następnych 23 sekundach był już na wysokości 60 metrów, a po 14 minutach szybował już ponad 4000 metrów nad Ziemią. Balon oderwał się od ziemi o godzinie 10.17. Po 20 minutach lotu ogień zaczął przygasać, a balon – opadać. W zachowanych notatkach eksperymentatorów czytamy: „Gdy żywy płomień na kilka stóp wysoki rozniecił się (…) cała kolumna płomienna we wnętrze machiny [została] wpuszczona. Po podgrzaniu cała machina, od trzymających puszczona, z wielką wspaniałością przy okrzykach wszystkich spektatorów w górę podniosła się, a ulatując coraz bardziej swego do góry przyspieszała biegu (…). Widziana była w Wieliczce, i w innych okolicach Krakowa. Około godziny 10 minut 37 spuszczać się zaczynała, a gdy ogień na fajerce zaczynał słabieć, bardzo wolno spadła blisko murów miasta, między bramą Floriańską i Mikołajską”. Polski (krakowski) balon latał i to latał dłużej niż francuski, eksperyment był więc niekwestionowanym sukcesem naukowym.
Jędrzej swoją edukację rozpoczął w szkole klasztornej w pobliskim Trzemesznie. „Odbywszy początkowe nauki w szkole małego miasteczka Trzemeszna, posłany został po śmierci ojca dla dalszego w nich doskonalenia się pod opiekę starszego brata, sławnej pamięci Jana Śniadeckiego do Krakowa. Tam, gdy wszedł do gimnazyum, rozwinął się w nim niebawnie ów zaród nadzwyczajnych zdolności, których dlań przyrodzenie nie szczędziło, i które go potem wprowadziły na drogę sławy i pomyślności (...) – pisze jeden z pierwszych biografów Jędrzeja Śniadeckiego Michał Baliński w książce pt.: „Życie Jędrzeja Śniadeckiego”, która została wydana przez Ernesta Günthera w 1840 roku.
Owo „gimnazyum”, o którym pisze Michał Baliński, to słynne krakowskie Gimnazjum Nowodworskiego. Jędrzej Śniadecki uczył się tu w latach 1781-1787. Szkołę ukończył ze złotym medalem z napisem „Diligentiae” (Za pilność). Medal ten - ustanowiony przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego - był wręczany wybitnie zdolnym uczniom, jako zaszczytne wyróżnienie za pilność w nauce. Medale były nadawane w dwóch stopniach: złotym i srebrnym. Po ukończeniu gimnazjum, już jesienią 1787 roku Śniadecki zaczął uczęszczać na wykłady z fizyki i matematyki w Szkole Głównej Koronnej (dzisiejszy Uniwersytet Jagielloński), a następnie rozpoczął studia medyczne, które ukończył w 1791 roku. Bolesław Skarżyński w opracowaniu pt.: „O Jędrzeju Śniadeckim” napisał: „Nauki lekarskie przybrały w Krakowie nowe oblicze; znaleziono gruntownie wykształconych pedagogów, stworzono prosektorium do kształcenia studentów w anatomii i zorganizowano szpital kliniczny pierwszy w Polsce, a jeden z niewielu istniejących podówczas w uniwersytetach europejskich”. Sam Śniadecki po wielu jeszcze latach napisze o Akademii Krakowskiej: „Poformowała najlepsze w całym Kraju szkoły, opatrzyła je najlepszymi spomiędzy uczniów swoich profesorami (…), powydawała w naukach matematycznych, lekarskich i moralnych najlepsze głowy (…), ja sam wiadomości moje po większej części Jaśkiewiczowi i Szeidtowi winienem, w medycynie czerpałem najlepsze początki w szkole Wincentego i Jana Szastera”. Dzięki finansowej pomocy starszych braci – Józefa i Jana – latem 1791 roku Jędrzej wyjechał do Pawii, położonej niedaleko na południe od Mediolanu, gdzie już jesienią rozpoczął studia w zakresie medycyny praktycznej, chemii i fizjologii. Warto w tym miejscu dodać, że jakkolwiek Uniwersytet w Pawii został założony w 1361 roku, to Pawia była ważnym ośrodkiem nauczania na długo przed jego powstaniem. Mianowicie już w 825 roku – edyktem króla Franków Lotara I, rządzącego w latach 818-855 – powstała w Pawii uczelnia, gdzie wykładano prawo kanoniczne i cywilne oraz teologię. Uczelnia ta na długie lata stała się głównym centrum naukowym północnych Włoch.
Jędrzej Śniadecki po dwóch latach studiów i przedłożeniu dyplomu doktora filozofii krakowskiego uniwersytetu, 16 maja 1793 roku otrzymał doktorat z filozofii i medycyny pawijskiej uczelni. Studia w Pawii znacząco podniosły jego kwalifikacje, zarówno jako lekarza, jak i chemika.
W 1792 roku Antoine François Fourcroy, francuski chemik i lekarz, profesor w Ogrodzie Królewskim (fr. Jardin des Plantes du Roi) w Paryżu ogłosił drukiem swoją rozprawę pt.: „Filozofia chimiczna, czyli Fundamentalne prawdy teraźniejszej chimii”, która wywołała poruszenie w kręgach chemików ówczesnej Europy.
Po ukończeniu uczelni pawijskiej Jędrzej Śniadecki zamierzał wyjechać do Paryża. Chciał się spotkać Antoine Fourcroyem i – jak piszą Witold i Maria Wacławek z Katedry Fizyki Chemicznej Uniwersytetu Opolskiego – „wysłuchać u niego parotygodniowego, prywatnego kursu chemii, jak to w tamtym czasie było w zwyczaju, być może na temat właściwości chemicznych wówczas nowo odkrytych gazów. Niestety nie było to możliwe, ponieważ Fourcroy, który był jakobinem w ogarniętej rewolucją Francji, nie prowadził kursów z tematyki interesującej polskiego chemika, lecz zajmował się np. tym, jak wytwarzać nowe materiały wybuchowe oraz odlewać armaty z aliaży otrzymywanych z przetopienia zarekwirowanych dzwonów kościelnych”.
W tej sytuacji miejscem dalszych studiów Jędrzeja Śniadeckiego staje się uniwersytet w Edynburgu. Uniwersytet ten był wówczas nie tylko najlepszą szkołą lekarską na Wyspach Brytyjskich, lecz jedną z najlepszych w całej Europie. Uważał tak również Jan Śniadecki, który po zwiedzeniu uniwersytetów w Oksfordzie, Cambridge i Edynburgu stwierdził, że „jego brat powinien kontynuować naukę w Edynburgu, sławnym z wysokiego poziomu nauk medycznych”. Bolesław Skarżyński jest zdania, iż atmosfera tego ośrodka naukowego wywarła duży wpływ na kształtowanie się światopoglądu polskiego chemika i lekarza. Wielu twierdzi również, że to właśnie w Edynburgu zrodziły się poglądy i przemyślenia, które stały się następnie podstawą najważniejszej pracy Jędrzeja Śniadeckiego, czyli „Teorii Jestestw Organicznych”. Ze Szkocji, w 1795 roku po ukończonych studiach Śniadecki udaje się do Wiednia, gdzie przez prawie rok studiuje na Wydziale Lekarskim tutejszego Uniwersytetu. Trzeba dodać, że Śniadecki zdecydował się na dalsze kształcenie w Wiedniu, pomimo otrzymania w tym czasie bardzo korzystnej finansowo propozycji objęcia pracy lekarza w Indiach.
Pobyt w Wiedniu był ostatnim etapem zagranicznej edukacji Jędrzeja Śniadeckiego. W lutym 1796 roku powrócił do Polski i podjął pracę lekarza na Wołyniu. W tym samym roku ożenił się z Konstancją Mikułowską. Państwo Śniadeccy doczekali się trójki dzieci: Zofii, Józefa i Ludwiki. 8 września 1797 roku Śniadecki rozpoczął pracę, jako profesor chemii Szkoły Głównej Litewskiej Wielkiego Księstwa Litewskiego w Wilnie, która w 1803 roku otrzymała rangę uniwersytetu i nazwę Cesarski Uniwersytet Wileński. W latach 1826-1832 Śniadecki był profesorem medycyny tej uczelni i jednocześnie kierownikiem katedry kliniki lekarskiej. Od 1832 roku kierował analogiczną katedrą w Akademii Medyko-Chirurgicznej w Wilnie. W latach 1806-1836 piastował godność prezesa
Towarzystwa Naukowego Lekarskiego. Był również członkiem rzeczywistym Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk, a także współzałożycielem i pierwszym przewodniczącym Towarzystwa Lekarskiego Wileńskiego.
Jędrzej Śniadecki zmarł 11 maja 1838 roku w Wilnie, w wieku 69 lat. Został pochowany na małym cmentarzu we wsi Horodniki, położonej niedaleko rodzinnego majątku Śniadeckich w Bołtupiu.